Singapur – część 5, czyli jak smakuje coś, co pachnie jak dwutygodniowy topielec i jak się je po ciemku
Nie wszystkiego dane mi było spróbować. Sos sojowy zagęszczany pszenicą to praktycznie podstawa lokalnej kuchni. Dziwnie wyglądające potrawy omijałam szerokim łukiem, tak dla bezpieczeństwa. Nie ominęłam jednak owocu o nazwie durian. Tego, którego nie wolno wnosić do metra. Durian, jak wygląda, widać na załączonym obrazku. Duży (nawet 3-4 kilo), z dosyć twardą, pokrytą kolcami łupinką. … More Singapur – część 5, czyli jak smakuje coś, co pachnie jak dwutygodniowy topielec i jak się je po ciemku